26 i 27 marca 2022 r. Teatr Muzyczny w Lublinie zaprosił widzów w niezwykłą muzyczną podróż, prezentując operetkę „Zemstę nietoperza” Johanna Straussa uznawaną za arcydzieło operetki wiedeńskiej. Zamysłem reżysera Artura Barcisia było, żeby publiczność „zmurszałą formułę operetkową” przeżyła na nowo. I tak w rzeczy samej było! To już piąta realizacja „Zemsty nietoperza” w Teatrze Muzycznym w Lublinie, ale z pewnością takiej inscenizacji jeszcze widzowie nie widzieli. Śmiało można rzec, że Teatr ma kolejnego Hita!
Operetka „Zemsta nietoperza” Johanna Straussa syna już po pierwszym wystawieniu – 5 kwietnia 1874 roku w Theater an der Wien w Wiedniu, zdobyła wszechświatową sławę i do dziś niepodzielnie króluje w repertuarach największych teatrów operowych.
„Zemsta nietoperza” to wspaniała muzyka – walce, polki, arie oraz intrygujące, pełne humoru libretto, w doskonałym tłumaczeniu Juliana Tuwima. Spektakl w reżyserii Artura Barcisia został z marszu okrzyknięty Hitem Teatru Muzycznego w Lublinie. Nie mogło być inaczej z takimi realizatorami, z takimi artystami! Dyrektor Kamila Lendzion kolejny raz udowodniła, że jest nie tylko znakomitą artystką, ale też doskonałym menadżerem – sukces spektaklu to jej wielka zasługa, bo to ona dokonała trafnego wyboru zarówno jeśli chodzi o tytuł, jak też realizatorów i artystów, którzy pojawili się na scenie i podbili serca publiczności.
„Miałem przyjemność, bo wielką przyjemnością ten czas nazwę, być na premierze operetki „Zemsta nietoperza” w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Szczerze mówiąc szedłem z mieszanymi uczuciami, głównie ze względu na reżysera Artura Barcisia, który jest wspaniałym aktorem, ale w roli reżysera widziałem Go kilka razy, ale były to raczej mniejsze formy muzyczne. Ciekawy byłem całości spektaklu, bo o polskie libretto geniusza Juliana Tuwima byłem spokojny. Tymczasem „Zemsta nietoperza” okazała się być wielkim sukcesem Wszystkich Artystów i Osób zaangażowanych w całą produkcję. To kolejny triumf zespołu Teatru Muzycznego w Lublinie. Było tak jak naprawdę powinno być. I śmiesznie i naprawdę olśniewająco. Zasługa w tym Reżysera, bo zapanował nad całością, znakomitej Choreografki oraz Maestro Rubena Silvy, (osobiście Go pozdrawiam), który objął kierownictwo muzyczne i cudownie poprowadził Orkiestrę. Muzyka Straussa płynie wprowadzając słuchacza w błogi, radosny i beztroski nastrój. Wspaniali są oczywiście wszyscy Artyści. Nie pierwszy raz jako Zespół odnoszą wielkie zwycięstwo. W nieszczególnie przyjemnych czasach pandemii i teraz wojny w Ukrainie można było chociaż przez chwilę znaleźć się w innym świecie, pełnym sytuacyjnego humoru i zabawnych dialogów. Teatr Muzyczny w Lublinie jest w chwili obecnej moim skromnym zdaniem najlepszą tego typu sceną w Polsce. „Zemsta nietoperza” nie odstaje w niczym od największych osiągnięć Teatru za bardzo dawnych czasów, a obecnie od czasu kiedy zarządza nim Pani Dyrektor Kamila Lendzion. Pani Dyrektor dobrała wspaniały Zespół. Koniecznie trzeba docenić wspólny wysiłek Artystów, sprawdzających się właśnie razem, pracujących nawzajem na swój i Teatru sukces. Śpiewają i grają bardzo dobrze, tańczą doskonale. Spędziłem jak chyba wszyscy widzowie wspaniały wieczór. To jest widowisko wszystkich Artystów, którzy dają mu swoją siłę, energię i sprawiają, że „Zemsta nietoperza” w Lublinie jest ogromną przyjemnością. Widać i słychać, że Artystom granie w spektaklu sprawia frajdę, a to wcale nie zawsze musi być regułą. Zatem była to dla mnie przyjemność przede wszystkim, ale i głębsze znaczenie. Operetka też bywa szansą na oderwanie się od świata i taka jest lubelska adaptacja „Zemsty nietoperza”, którą z całego serca i szczerze wszystkim polecam. I nie należy bać się śmiać, nie lekceważąc wszelkich okoliczności”
– Ryszard Heliasz – Dyrektor Towarzystwo Muzyczne im. H. Wieniawskiego w Lublinie
🦇
Obsada PREMIERA – 26 marca, godz. 18:00
W obsadzie premierowej w postać Rozalindy wcieliła się znakomita solistka Edyta Piasecka:
Zemsta nietoperza w reżyserii Artura Barcisia to „moja” trzecia produkcja. Uwielbiam Straussa choć napisał rolę Rozalindy mega trudną pod względem muzycznym. Karkołomny Czardasz – nazywam go piranią – albo on mnie zje, albo ja odpowiednio rozłożę siły i technicznie, wolumenowo wygram z ciężką materią. Piękne ansamble napisane na bardzo rozległy głos z wysoką tessiturą. Jest co wykonać. Bardzo dobre libretto Jiliana Tuwima dopełnia wspaniałej całości roli. Z radością przyjęłam zaproszenie Dyrektor Kamili Lendzion do współpracy przy tej produkcji.
.
Jestem zachwycony zespołem – orkiestrą, solistami, chórem, wszystkimi. To nie jest zwyczajne przedstawienie. Od razu uprzedziłem, że ja nie robię klasycznej operetki. Interesowała mnie zabawa konwencją, łamanie form, dystans, poczucie humoru. To przedstawienie będzie bardzo zabawne i będą salwy śmiechu na widowni, nie tylko z powodu farsowej treści, ale również z powodu różnych zabiegów, których używamy, właśnie po to żeby Państwa zabawić
Pierwszy raz jestem w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Zespół jest fantastyczny, bardzo profesjonalny. Orkiestra jest bardzo elastyczna. W zasadzie nie musiałem mieć dużo prób, od razu chwycili wszystko. Tak samo chór, soliści. To jest moja trzecia inscenizacja „Zemsty nietoperza”, ale mogę powiedzieć, że ta jest najciekawsza, jest taka wyjątkowa, inna i dlatego z dużą radością jestem tutaj i dziękuje Pani Dyrektor za zaproszenie. Dodam, że partytura – jedna z najlepszych partytur Straussa, to w tym wypadku jest już nie operetka, to już jest prawie opera komiczna, ma najlepszą uwerturę, jest po prostu genialna. A oprócz tego te wszystkie zespołowe fragmenty, szybkie duety, tercety czy finały są bardzo rozbudowane i mogę śmiało powiedzieć, że jest to najlepsza muzyka Straussa.
📸 Grzegorz Winnicki
Muzyka jest zostawiona w czystej postaci, tak jak Pan Ruben Silva stwierdził, muzyka jest perełką, sama w sobie jest genialna. Zabawiliśmy się konwencją. Uzgadnialiśmy z reżyserem dokonanie skrótów, pewnych przejść – zabawa konwencją – jest perfekcyjny śpiew, tradycyjne wykonanie, ale podane w nowoczesny sposób i myślę, że to jest cały klucz do tej realizacji.
„Zemsta na piątkę! Za nami premiera „Zemsty nietoperza” Johanna Straussa w reżyserii znakomitego aktora Artura Barcisia. Widziałem jego poruszające „Trzy razy Piaf”, dlatego byłem bardzo ciekaw jak poradzi sobie z takim repertuarem. I poradził sobie na piątkę! To były doskonałe trzy godziny muzyczno-aktorskiej uczty, podlane doskonałą szczyptą humoru, okraszone ciekawą scenografią i przepięknymi kostiumami. Nie mogę pochwalić żadnej z aktorek czy aktorów, ponieważ musiałbym wymienić tutaj całą obsadę. Wszyscy, włącznie z chórem i baletem byli świetni! Każda postać była przedstawiona z najwyższym pietyzmem, z dopracowanymi w każdym calu partiami wokalnymi, gestami czy komediową mimiką. Oglądanie Zemsty, ale przede wszystkim jej słuchanie – w końcu to Teatr Muzyczny – było prawdziwą przyjemnością. Wracając do samego reżysera, to muszę powiedzieć, chapeau baus Mistrzu! Muzyczno-słowne wstawki z disco-polo, wykorzystanie smartphonów i wbudowanych w nie latarek czy wreszcie Tomasz Rak czyli Gabriel von Eisenstein mówiący Lindą… powaliło mnie na kolana, z których długo nie mogłem wstać. To było niezwykle subtelne, zabawne i w punkt. Doskonałe połączenie klasyki z puszczeniem dyskretnie oczka do współczesności. Nie mam pytań! I na koniec mam ostrzeżenie dla przyszłych widzów. Sugeruję Państwu dobre ubezpieczenie zdrowotne, ponieważ salwy śmiechu, które serwują aktorzy powodują mocne bóle brzucha… ale cóż trudno, świetnie!”
W drugim dniu PREMIERY – 27 marca 2022 r., godz. 17:00 wystąpili:
Orłowski należy do tzw.ról „spodenkowych”. Partię tę najczęściej wykonują mezzosopranistki lub alty(prawykonanie Irma Nittinger-alt). Zapewne kompozytor obsadzając w tej roli kobietę chciał podkreślić androgeniczność księcia i dwuznaczną, fałszywą tożsamość postaci. Już w poprzedniej inscenizacji ” Zemsty nietoperza” zrealizowanej przez nasz teatr, miałam przyjemność wcielić się w postać księcia Orłowskiego. Było to jednak dla mnie o wiele prostsze zadanie ponieważ „wchodziłam ” już w gotowe przedstawienie i dublowałam się z kobietą (Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak). W najnowszej produkcji Teatru Muzycznego w Lublinie rola Orłowskiego okazała się dla mnie wyzwaniem. Większość scen reżyser „ustawił ” na moim koledze Jakubie. Kiedy miałam powtórzyć po nim wybrane sceny początkowo sprawiało mi to trudność. Musiałam zachować koncepcję reżysera oraz męski zarys postaci, będąc przecież kobietą. W stworzeniu mojego księcia Gigi bardzo pomocna okazała się charakteryzacja. Szczególne podziękowania należą się Ewie Kręcisz oraz Agnieszce Wolińskiej, to dzięki nim odkryłam w sobie mężczyznę (hahaha). Naprawdę dopiero w pełnej charakteryzacji i kostiumie poczułam się księciem Gigi oraz zaczęłam bawić się tą rolą. I chyba jestem całkiem fajnym księciem ponieważ część dziewcząt z zespołu naszego Teatru, żartuje sobie pytając mnie „kiedy randka”?
📸 Piotr Jaruga Fotografia
„Zemsta nietoperza” Johanna Straussa w interpretacji Artura Barcisia, zaskakuje świeżością i poczuciem humoru. Spektakl, od pierwszego aktu, wciąga widza i utrzymuje jego uwagę do samego końca, finezyjnie łącząc klasykę ze współczesnością. To niezwykłe widowisko, zachwycające przede wszystkim świetną reżyserią oraz kunsztem aktorsko-wokalnym lubelskich artystów. Na scenie mamy przyjemność oglądać przepiękne, stylizowane na XIX wiek stroje oraz zaskakująco skromną, aczkolwiek dobrze przemyślaną i w pełni wykorzystaną w spektaklu scenografię, którą dopełniają animacje multimedialne. To co mnie urzekło najbardziej, to niezwykle charakterystyczne i barwne postacie, doskonale przemyślany ruch sceniczny (szczególnie w chwilach, gdy na scenie gra cała obsada) oraz wykorzystanie w pełni możliwości sceny. Najnowsza produkcja Teatru Muzycznego w Lublinie, to lekka, przyjemna i niezwykle wciągająca propozycja, wywołująca salwy śmiechów i burzę oklasków, którą naprawdę warto zobaczyć”
Libretto: Richard Genée i Karl Haffner wg wodewilu „Le Réveillon”
Henri Meilhaca i Ludovica Halévy’ego
🦇 Realizatorzy: Reżyseria: Artur Barciś, Kierownictwo muzyczne: Ruben Silva, Opracowanie muzyczne, dyrygent: Łukasz Sidoruk, Choreografia: Iwona Runowska, Asystent rezysera: Anna Rękas, Scenografia i kostiumy: Tatiana Kwiatkowska, Multimedia: Franciszek Barciś, Przygotowanie chóru: Grzegorz Pecka, Przygotowanie baletu: Roman Kamiński, Reżyseria świateł: Marcin Nogas, Realizacja dźwięku: Łukasz Jakubowski, Cezary Socha, Piotr Rybczyński, Inspicjent: Iwona Jarzyna-Manel, Michał Wnuk
Super Hit czyli tzw. Hicior! Byłem! Każdy powinien to koniecznie zobaczyć! Polecam! 🌞🌞🌞
Naprawdę gorąco polecam! 🔥
Gratuluję ❗ 🎊 🎈 🎤 🎶 😍
Mam bilety na 21 maja i już nie mogę się doczekać
Uwielbiam operetki. Pierwsza, na którą zaprowadzili mnie rodzice, gdy miałem chyba tylko 6 lat, nosiła tytuł „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale”, a napisana była przez Wojcecha Bogłusławskiego. I choć nie jest to zbyt wielkie dzieło w swoim gatunku, to do tego stopnia rozbudziło moje zainteresowanie tym rodzajem widowisk teatralnych, że od tamtej pory naprawdę wiele zaliczyłem tytułów spod znaku „podkasanej muzy”.
Ale tak się składało, że nigdy nie widziałem „Zemsty nietoperza”. I dlatego z nieskrywaną niecierpliwością oczekiwałem na lubelską premierę tego genialnego utworu Johanna Straussa syna. Wprawdzie „Nietoperz” powstał prawie już 150 lat temu, lecz do dziś nadal uważany jest za arcydzieło operetki wiedeńskiej. Kocham klasykę, zaś kiedy dowiedziałem się, że jako reżyser zaproszony został – Artur Barciś, czyli… fenomenalny Arek Czerepach z serialu telewizyjnego „Ranczo”, to nabrałem pewnych wątpliwości. No, bo aktor z pana Barcisia jest nietuzinkowy, ale czy reżyser też? I czy poradzi sobie z nieśmiertelnym Straussem? A gdy przeczytałem, iż zamierza on wystawić tę operetkę w taki sposób, w jaki jeszcze nikt tego nie robił, że ma własne przemyślenia na ten temat, to jeszcze większy zawładnął mną niepokój. W takim też nastroju zasiadłem na widowni na premierze…
I gdy kurtyna poszła w górę, gdy zobaczyłem spartańską wręcz scenografię na samym początku pierwszego aktu, to byłem pewien, że moje obawy okazały się zasadne. Gdzież ta wiedeńska wytworność, ta zwiewność i straussowska wykwintność? – myślałem. Ale powoli, powoli… Jednak pierwsza odsłona nie rzuciła mnie na kolana.
Natomiast akt drugi – to istny majstersztyk – reżyserski, aktorski, scenograficzny, no i muzyczny również (orkiestra prowadzona przez maestro Rubena Silvę z dalekiej Boliwii). Siedziałem z chyba szeroko otwartymi ustami, a moje dłonie raz po raz same składały się do oklasków. Już wszystko mi się podobało i w skrytości ducha zacząłem kajać się przed mistrzem Barcisiem! Jego uwspółcześnienie wiekowego wiedeńskiego utworu naprawdę strasznie mi się spodobało, pomysły reżyserskie przednie – no bo np. prześwietne walce i polki nieoczekiwanie przeplatające się ze współczesnymi szlagierami muzyki popowej – to istne zaskoczenie. Docierająca ze sceny melodia „Mydełka Fa” oraz innych przebojów, postacie z okolic wiedeńskiego Ringu korzystające na scenie ze smartfonów, uczestnicy balu świecący latarkami ze swych komórek…, a do tego niezwykle intrygujące (i też fragmentami bardzo uwspółcześnione), nasycone humorem libretto (w przekładzie wielkiego Juliana Tuwima) oraz mistrzowska gra całego zespołu artystycznego – zagwarantowały widzom bardzo dobrą zabawę i niezapomniane wrażenia. Wszyscy aktorzy byli prześwietni! Trzeci akt okazał się równie wspaniały.
Ale jedna osoba szczególnie porwała mnie swą grą. W postać hrabiego Gigi Orlovskiego wcielił się… A właściwie wcieliła się fantastyczna Dorota Szostak-Gąska. Tak, kobieta zagrała postać bawidamka, stworzywszy niezapomnianą męską kreację. I choć role „innej płci” nie są czymś niespotkanym w sztuce filmowej i teatralnej, to Gigi w interpretacji Pani Doroty urzekł mnie. Ta jej / jego gra, tembr głosu, sposób poruszania się po scenie, mimika, charakteryzacja, a do tego interakcje w dialogach z Gabrielem von Eisensteinem (Jakubem Gąską – prywatnie mężem… Gigi Orlovskiego) dodawały widowisku jeszcze większej pikanterii.
Wielkie chapeau bas! – i to nie tylko dla Doroty, Jakuba, dla operetkowej Adeli, Rozalindy, Alfreda, Idy, Franka, Falkego, Blinda, Froscha…, ale dla całego Zespołu. Wielkie uznanie kieruję również dla członków kwartetu smyczkowego, artystów baletu, chóru i orkiestry, dla wszystkich, bez których ta premiera nie odbyłaby się. No i odrębne ukłony ślę pod adresem Pani Dyrektor Kamili Lendzion – pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia, spiritus movens lubelskiego Teatru Muzycznego. A Pani Ewie Sobkowicz dziękuję za umożliwienie mi przeżycia tych niecodziennych doznań artystycznych. Dzięki po stokroć Wam wszystkim!
Wyobrażam sobie że będzie wspaniale…szkoda że nie mogę tam być…
powodzenia. Pozdrawiam z krainy „Nigdy Nigdy”
Przepieknie
Byłem zachwycony. Gorąco polecam. 😊