4 komentarze

  1. Jo_La
    Jo_La at |

    Brawa dla całego zespołu Opery Lubelskiej, ale w szczególności dla tancerzy baletu! Mega występ! Byli genialni! A kostiumy przepiękne!😍👏

    Odpowiedz
  2. Leszek Mikrut
    Leszek Mikrut at |

    Opera nad operami… 🙂

    Sparafrazowany tytuł tego odcinka moich „Wspomnień…” zaczerpnąłem oczywiście z Salomonowej „Pieśni nad pieśniami”. Bo przecież i starotestamentowy utwór, i Moniuszkowska opera – to opowieści o miłości dwojga ludzi, które można odczytywać wielopłaszczyznowo. I być może ktoś poczuje się dotknięty takim porównaniem, ktoś będzie wręcz oburzony, zniesmaczony, ale może ten i ów pochwali je, zrozumie. To przecież moja „licentia poetica” 🙂

    Wraz z żoną z radością skorzystaliśmy z zaproszenia Pani Dyrektor Opery Lubelskiej Kamili Lendzion oraz kierownika Działu Kreowania Marki Ewy Joanny Sobkowicz i z wielką przyjemnością wzięliśmy udział w premierowym spektaklu „Halki” (w reżyserii Jarosława Kiliana), który naprawdę udowodnił, że nasze miasto w pełni zasłużyło na tę stosunkowo wciąż młodą instytucję kulturalną na muzycznej mapie Polski. Opera Lubelska nie zerwała absolutnie z dobrymi tradycjami Teatru Muzycznego, z którego powstała, lecz twórczo je rozwija. I to z naprawdę wielkim powodzeniem, wzbogacając dawny repertuar operetkowo-wodewilowy o spektakle operowe z najwyższej półki.

    Polska opera narodowa „Halka” Stanisława Moniuszki jest, jak wiadomo, jednym z fundamentalnych dzieł polskiego romantyzmu. To opowieść o miłości, o zdradzie i o jakże dramatycznych skutkach społecznych podziałów. Autor skomponował ją w dwóch wersjach: dwu- i czteroaktowej. W Lublinie zaprezentowana została ta pierwsza. Nowoczesna scenografia, udana reżyseria połączone z narodowym klimatem dzieła, stały się niezwykle interesującym mariażem klasyki i współczesnego spojrzenia.

    Absolutnie nie pretenduję do miana znawcy sztuki operowej czy w ogóle artystycznej. Ale jako zupełnie przeciętny widz umiem docenić określone wartości. I chyba przede wszystkim zafascynowały mnie tańce góralskie w drugim akcie – ich choreografia, mistrzowskie wykonanie i pięknie brzmiąca muzyka orkiestry OL pod batutą Vincenta Kozlovsky’ego (szkoda, że muzyk ten używa anglosaskiej formy artystycznej swego imienia i nazwiska, a nie polskiej 🙁 ) sprawiły, że z zapartym tchem śledziłem mistrzowskie, a niekiedy wręcz ekwilibrystyczne, poczynania artystów-tancerzy na scenie. Podobnie i dźwięki majestatycznego polskiego tańca narodowego – mazura z I aktu sprawiały, że czułem głębokie wzruszenie. No i ta choć znana, to jednak zawsze miła uchu Polaka, aria Jontka „Szumią jodły na gór szczycie”… Cudowna!

    Ale nie tylko tańce góralskie (w choreografii Iwony Runowskiej) stanowią o wartości lubelskiej premiery. Nietuzinkowa scenografia Marka Chowańca, pożytkująca możliwości techniczne sceny operowej lubelskiego Centrum Spotkania Kultur, zasługuje na naprawdę głęboki szacunek i uznanie. Ale jeszcze większe mój szacunek zdobyła praca Agaty Uchman i wykreowane przez nią dziesiątki kostiumów. Lecz jej osiągnięcie nie byłoby możliwe bez żmudnego, wykonywanego wręcz z jubilerską precyzją trudu osób zatrudnionych w pracowniach krawieckich. A stworzyły one podobno ponad 200 skomplikowanych kostiumów!

    Bardzo ociepliły sceniczną atmosferę dzieci, które pojawiły się w II akcie. To takie bardzo naturalne, że przecież ci najmłodsi też byli w społeczności góralskiej, a więc i na lubelskich deskach operowych wystąpili również. Brawo za pomysł i jego realizację!

    No i ta, wg mnie, przysłowiowa wisienka na torcie, czyli Aleksandra Łaska w tytułowej roli. Jak dla mnie, sopranistka ta śpiewała bardzo ładnie, ale nie umiem tego profesjonalnie ocenić. Natomiast wielkie uznanie moje zdobyła Pani Ola swą grą aktorską. Mowa ciała – którą w przeciwieństwie do śpiewu umiem ocenić – tej artystki stała naprawdę na najwyższym poziomie. A scena w II akcie, gdy zdenerwowana, wzruszona i targana emocjami Halka trzyma w ręku wianek ściągnięty z głowy, nie bardzo wiedząc, co z nim uczynić – to naprawdę mistrzostwo!

    Przed całym Zespołem Opery Lubelskiej chylę czoła i składam głębokie chapeau bas! Dziękuję Dyrekcji za pomysł danego projektu, Artystom za jego sceniczną realizację, Pracownikom obsługi za realizację techniczną. Życzę wszystkim Wam, moi Drodzy, dalszych sukcesów.

    Odpowiedz
  3. Remigiusz
    Remigiusz at |

    Janusz, Ty podły człowieku…

    Piątkowy wieczór w Operze Lubelskiej zapamiętam na długo, a to za sprawą premiery moniuszkowskiej „Halki” w reżyserii Jarosława Kiliana. Prawdziwi, charakterni bohaterowie, ich wielkie dramaty, przepiękne kostiumy Agaty Uchman, scenografia autorstwa Marka Chowańca, choreografia Iwony Runowskiej i ta przejmująca muzyka orkiestry pod batutą Vincenta Kozlovsky`ego. Te wszystkie elementy stworzyły przepyszne operowe danie. „Halka” to doskonałe połączenie polskiej kultury i historii ze współczesną wrażliwością. Główna bohaterka – w tej roli Aleksandra Łaska – od pierwszych chwil na scenie wzbudza wielką sympatię, która miesza się ze współczuciem z powodu nieszczęśliwej miłości. Podły Janusz – bawidamek, rozpustnik i koniunkturalista – igra z uczuciem prostej dziewczyny. I wreszcie ten trzeci, ślepo zakochany Jontek, „który nie ma żalu do nikogo, jeno do ciebie, niebogo!”…

    „Halka”, gorąco polecam!

    Remigiusz Małecki

    Odpowiedz
  4. ZB
    ZB at |

    To był wyjątkowo dobrze spędzony czas w operze! Piękny spektakl, fantastyczni artyści. Trochę baliśmy się z Żoną czy nie będzie powtórki z „Tosci”, na której wynudziliśmy się za wszystkie czasy. Na szczęście magia „Halki” i geniuszu Moniuszki zadziałały w całej krasie! Fantastyczni soliści (poza małymi wyjątkami – Janusz trochę za sztywny, ale bronił się głosem i Dziemba, którego albo nie rozumieliśmy albo nie słyszeliśmy), cudowni tancerze, skromna ale efektowna scenografia i zachwycające stroje. Naprawdę było pięknie! Warto zobaczyć spektakl, naprawdę warto!

    Odpowiedz

Zostaw komentarz