Mlaskanie, chrupanie, przełykanie – to normalne odgłosy codzienności. Jednak nie dla mizofonika. Dla niego takie dźwięki to koszmar na jawie. Nadwrażliwość na dźwięki zwana jest inaczej mizofonią. Przy stole z innymi czujesz, że gotujesz się w środku, masz ochotę rzucać talerzami i uciec stamtąd jak najszybciej? Być może również cierpisz na tę przypadłość.
Kiedy dźwięki ranią… fizycznie
Każdy z nas boryka się z jakimiś problemami. Jedne w mniejszym, inne w większym stopniu komplikują codzienność. Jedne z czasem mijają, inne nie.
Mizofonicy mierzą się z całym spektrum problemów każdego dnia. Odgłosy, których inni nawet być może nie rejestrują, dla nich są katorgą. Przełykanie, mlaskanie, żucie gumy, mówienie z zatkanym nosem czy z pełnymi ustami – osoby borykające się z nadwrażliwością na dźwięki, czyli właśnie mizofonią, opisują odczuwanie takich doznań dosłownie fizycznie.
Nerwowość, rozdrażnienie, chęć natychmiastowej ucieczki, a nawet atak paniki – to codzienność, z którą boryka się wiele osób.
Skąd bierze się mizofonia? Przyczyny i okoliczności występowania tej przypadłości nie zostały wciąż jednoznacznie określone. Przypuszcza się, że może mieć podłoże neurologiczne, inni zaś szukają powiązania między mizofonią a nerwicą.
Co z tym zrobić?
Zła wiadomość jest taka, że niewiele da się z tym zrobić. Współczesna medycyna nie znalazła dotąd odpowiedzi na to, z czego bierze się mizofonia i jak sobie z nią poradzić.
Coraz więcej ośrodków naukowych podejmuje badania w tym kierunku, w tym badając grupy ochotników. Zainteresowanie tą przypadłością wzrosło stosunkowo niedawno, dlatego na wyniki i efekty raczej przyjdzie jeszcze poczekać.
Atak paniki albo uczucie strachu nie byłoby jeszcze najgorsze. Bardzo ciężko jest jak nawet ciche ciamkanie budzi w człowieku całe pokłady agresji, która kusi aby kogoś walnąć w łeb, wylać talerz zupy na głowę w najlepszym razie powiedzieć „zamknij mordę człowieku”. Ponieważ tego nie można – cierpisz w milczeniu, a jeśli się da włączasz radio/tv (o ile się da ) najlepiej na cały regulator albo wychodzisz pod byle pretekstem z danego pomieszczenia. A jeśli się nie da cierpisz i wychodzisz z siebie.
Mam tak samo.
Szkoda mi tylko moich dzieci którym zwracam uwagę żeby jedli ciszej lub nie uderzali widelcamii o talerz. Resztę osób bym udusil i zapomniał. 🙃