Jerzy Suchocki – znany kompozytor, muzyk sesyjny – o sobie i swojej pracy
Z Jurkiem poznaliśmy się dawno temu dzięki Michałowi Coganianu – perkusiście zespołu Ex-Dance, wcześniej Oddziału Zamkniętego. Kiedy Michał powiedział, że idziemy do kolegi z Lady Pank myślałam, że padnę z wrażenia! Ach to były czasy! Przyjaźń z Jurkiem trwa. To wspaniały człowiek, bardzo dobry, wrażliwy i niesłychanie twórczy…
Jakie miałeś marzenia w dzieciństwie, kim chciałeś zostać?
– Pamiętam, że imponował mi pan motorniczy, bo miał taką fajną wajchę, chyba dlatego chciałem być tramwajarzem. Podobali mi się również żołnierze z karabinami. Marzyłem też o tym, by kiedyś zostać myśliwym, ale nie chciałem zabijać zwierzątek.
Kiedy zrozumiałeś, że chcesz zawodowo zająć się muzyką?
– Dopiero w średniej szkole muzycznej i to bodajże w ostatniej klasie. W tym okresie interesowałem się również elektroniką, ale w ostateczności zdecydowałem, że będę zdawał do Akademii Muzycznej, wtedy jeszcze PWSM na Okólniku. Jak postanowiłem tak też się szczęśliwie stało, że do tej pory zajmuję się wyłącznie muzyką.
Z wykształcenia jesteś kompozytorem?
– Tak. Skończyłem PWSM wydział pierwszy, dokładnie kompozycji, teorii dyrygentury i teorii muzyki.
Muzyka zawsze była obecna w twoim domu rodzinnym
– To prawda. Mój ojciec Tadeusz Suchocki też jest kompozytorem, bardzo znanym człowiekiem. Ma na swoim koncie naprawdę ogromny dorobek jako kompozytor, dyrygent, były kierownik „Mazowsza”, autor wielu wspaniałych piosenek m.in. Jaremego Stępowskiego, czy też akompaniator wielu znanych polskich aktorów np. Wojciecha Młynarskiego, współtwórca kabaretu „Dudek”.
Ojciec był dla Ciebie autorytetem?
– Musiał być! Myślę, że dla każdego młodego człowieka, zwłaszcza płci męskiej, właśnie ojciec jest autorytetem.
Twoi rodzice mieli duży wpływ na to, co teraz robisz. Czy jednak nie wywierali zbyt wielkiego nacisku na tak małe czteroletnie dziecko, chodzi mi o te codzienne ćwiczenia gry na pianinie?
– Te ćwiczenia na samym początku miały charakter zabawy bowiem na klawisze pianina były ponaklejane takie kolorowe karteczki. Każdy dźwięk miał karteczkę w innym kolorze dzięki temu udawało mi się rozróżniać poszczególne wysokości dźwięków. Naprawdę w wieku czterech lat potrafiłem jakąś melodię ze słuchu zagrać.
Czyli twoje pierwsze spotkanie z muzyką to fajna, w dodatku kolorowa zabawa
– Tak i ja naprawdę to lubiłem pomimo, że czasami bardziej lubiłem pobiegać na podwórku z kolegami, pograć w piłkę.
Jesteś znany głownie z pracy jako muzyk sesyjny
– W momencie kiedy kończyłem studia już zacząłem udzielać się jako muzyk. Prawdopodobnie tez z tego powodu za pierwsze zarobione pieniądze kupiłem prawdziwy instrument, a jako osoba czytająca nuty byłem często wynajmowany do najróżniejszych nagrań. Dopiero potem zająłem się komponowaniem i aranżowaniem.
Od samego początku pracy artystycznej pojawiasz się u boku wielkich gwiazd
– W momencie gdy skończyłem studia pojawiła się Maryla Rodowicz z Sewerynem Krajewskim, a ponieważ ówczesny kierownik muzyczny Maryli opuścił szeregi zespołu, właśnie ja otrzymałem propozycję przejęcia tej przewspaniałej funkcji. Nasza współpraca urwała się gdyż otrzymałem propozycję grania z Dwa Plus Jeden. W tym okresie już komponowałem piosenki.
Wiele osób pamięta Cię z grupy Lady Pank
– Lady Pank to w moim życiu kolejna wielka przygoda muzyczna. To był bodajże 1987 rok.
Pojawiła się wtedy płyta Lady Pank „Tacy sami”
– To była inna płyta Lady Pank z tego powodu, że były instrumenty klawiszowe w zdecydowanie większym zakresie. Myślę, że mój wkład w płytę Lady Pank był ciekawy, a dla kolegów z zespołu tez to była jakaś przygoda z moją osobą.
Jak wspominasz współpracę z Lady Pank?
– Szalenie miło. Powiem szczerze, że od kolegów naprawdę wielu rzeczy się nauczyłem. Potem przydało mi się to w aranżacjach. Od Janka Borysewicza udało mi się nauczyć czegoś na temat sekcji rytmicznej i po prostu pisania na sekcję rytmiczną. Naprawdę praca z Lady Pank szalenie dużo mi dała. To była wspaniała przygoda, fajni ludzie. Dodam jeszcze, że to było diametralnie coś innego niż to, co dotychczas robiłem, to znaczy wcześniej pracowałem z bardziej spokojnymi wykonawcami, grającymi spokojniejszą muzykę. Mam tu na myśli wspomnianą Marylę Rodowicz, 2plus1, Zdzisławę Sośnicką, Irenę Santor czy tez grupę VOX.
Twoje nazwisko widnieje na wielu płytach wspaniałych wykonawców
– Tak się szczęśliwie złożyło. W latach 80-tych bardzo lubiłem nagrania, sesje, bardzo mnie to bawiło tym bardziej, że koledzy którzy uczestniczyli w tych nagraniach to były wielkie sławy. Moje nazwisko pojawiło się na płytach jako muzyk ale także jako aranżer i kompozytor. Pierwszym takim bardziej znaczącym aranżem, to właśnie początek lat 80-tych, dla Maryli Rodowicz piosenka „Konie” Wysockiego, która potem ukazała się na płycie Agnieszki Osieckiej „Pięć oceanów”. Przy okazji współpracy z 2pus1 powstały moje pierwsze kompozycje: „XXI wiek” , „Video”. Wiele rzeczy aranżowałem Rysiowi Rynkowskiemu, komponowałem dla Renaty Dąbkowskiej, Danuty Stankiewicz. Tych wykonawców z którymi współpracowałem i ilość płyt na których widnieje moje nazwisko jest naprawdę dużo, również na płycie Urszuli i chyba jakiejś Budki Suflera. Z lubelskimi muzykami mam jak najsympatyczniejsze kontakty i wspomnienia współpracy, którą zawsze szalenie sobie chwalę.
Od lat zajmujesz się komponowaniem muzyki do filmów
– Jeszcze na studiach otrzymałem propozycję napisania muzyki do serialu telewizyjnego „Misja”. Film dotyczył wydarzeń wojny domowej w Hiszpanii ujętych w sześć godzinnych odcinków, w których było bardzo dużo muzyki. To była moja pierwsza taka duża praca filmowa, w pełni samodzielna, z wielką orkiestra symfoniczną. Potem pisałem muzyki do filmów krótkometrażowych dokumentalnych. Od 1994 roku na stałe współpracuje jako aranżer i czasami tez jako współkompozytor z Andrzejem Korzyńskim. Tutaj dokonania są naprawdę imponujące, w tym kilka znanych seriali dla niemieckiej telewizji m.in. wielki szlagier „Anna Maria”. Z Andrzejem wiele filmów zrobiliśmy w kraju, wśród nich „Panna Nikt” Andrzeja Wajdy, „Dzieje Mistrza Twardowskiego”, „Tygrysy Europy”, „Sukces”, który będzie emitowany na jesieni. Poza tym moja muzyka pojawiła się w filmach Andrzeja Żuławskiego „Szamanka” i „Wierność” z Sophie Marceau w roli głównej.
Wiem, że poznałeś Sophie Marceau, nawet była tu u Ciebie i siedziała na kanapie, na której ja teraz siedzę 😉
– Faktycznie miałem ta przyjemność. Ona jest naprawdę wyjątkową, piękną i sympatyczną osobą.
Wróćmy do muzyki filmowej
– Z Andrzejem Korzyńskim oczywiście będziemy dalej działali, bo po prostu tak wiele ciekawych propozycji pada i to z różnych stron świata. Oprócz tego staram się robić muzykę filmową na własne konto. Teraz będę pracował nad muzyką do nowego filmu Roberta Glińskiego. Oprócz tego wciąż się coś dzieje.
Ostatnio dużo twoich rzeczy w TVP2
– Nowa oprawa graficzna Dwójki jest ilustrowana moją muzyką, specjalnie komponowaną dla potrzeb telewizji.
Jak wygląda praca nad muzyka filmową? Czy Ty wcześniej czytasz scenariusz, a może ktoś Ci podpowiada na czym ma to polegać? Muzyka filmowa to nie muzyka rozrywkowa
– Muzyka filmowa rządzi się innymi prawami. Przeważnie jest tak, że dostarczany jest mi jakiś materiał filmowy w początkowej fazie nie montowany, a bywa że jest to po prostu kilka różnych ujęć. Na takim etapie przedstawia się klientom kilka propozycji, które pasowałyby klimatem, estetyką, emocjami do tego, co zostało nakręcone. Wtedy rozpoczyna się dyskusja z reżyserem jakie „to” naprawdę ma być. Komponuje się tematy w kilku wersjach jako produkt wyjściowy, dopiero po zmontowaniu filmu robi się szczegółową selekcję tych tematów, potem aranżuje i przypasowuje do poszczególnych scen.
Twoje nazwisko pojawia się nie tylko przy polskich produkcjach
– Rzeczywiście. Takim ciekawszym doświadczeniem była współpraca z Janem Kaczmarkiem, polskim kompozytorem, który mieszka w Hollywood i praktycznie pracuje dla potrzeb kina amerykańskiego. Byłem zaproszony do współpracy przy filmie Agnieszki Holland – „The Third Miracle”. Tu udało mi się poznać metody pracy muzyka-kompozytora już w tym prawdziwym amerykańskim kinie. Przy boku ciekawych ludzi udaje się zdobywać nowe doświadczenia z czego jestem szalenie zadowolony.
Wspomniałeś, że swoja muzykę komponujesz u siebie w studio. Jest tu wiele dziwnych urządzeń z olbrzymia ilością przycisków, pokręteł
– Zgodnie z duchem czasu musiałem zapoznać się z najnowszymi tendencjami i urządzeniami niezbędnymi do tworzenia muzyki. To co tutaj widzisz pozwala mi na komponowanie i wykonanie praktycznie każdego gatunku muzycznego od rocka do muzyki symfonicznej.
Posiadasz też bardzo dużą kolekcje płyt
– Te płyty nie służą do słuchania ale do tworzenia muzyki. Dzięki tym płytom ma się praktycznie każdy instrument do dyspozycji, łatwiej się pracuje, staje się w pełni niezależnym, przygotowanym na każdy kaprys szczególnie w muzyce filmowej, kaprys reżysera. To wszystko szalenie ułatwia życie.
Dawno masz swoje studio?
– Od kilku lat to wszystko kompletuje i urządzam. Przemysł muzyczny rozwija się, przybywa nowych rzeczy, doskonalszych, tak i moja kolekcja też się wciąż powiększa. Tak naprawdę wiele rzeczy robię w swoim studio.
Czy marzy Ci się jeszcze taki występ u boku Lady Pank, na scenie rockowej?
– Owszem, bo tak naprawdę szalenie miło wspominam czasy wspólnej gry, wielkich koncertów z Lady Pank. Jeżeli tylko taka propozycja kiedykolwiek padnie, nie wykluczone, że przy okazji jakiegoś jubileuszu, to na pewno będzie dla mnie bardzo miłe zaproszenie i chętnie z niego skorzystam.
Może jest osoba, zespół z którym chciałbyś współpracować np. Rolling Stones, Aerosmith?
– Może z kimś młodszym hahaha
– Nie przesadzaj! Ale na przykład z Pearl Jam zrobić cos fajnego… to nie byłoby głupie 😉 W sumie chodzi mi o wykonawców, którzy mimo wszystko stanowią dla mnie jakąś zagadkę, przede wszystkim estetyczną i emocjonalną. Moim największym marzeniem jest zrobienie muzyki do filmu, który byłby realizowany w pełni profesjonalnych warunkach od strony technicznej. Chodzi mi o film amerykański, typowy hollywoodzki jakiegoś dobrego reżysera.
Bardzo dużo pracujesz. Znajdujesz jeszcze czas dla najbliższych i przyjaciół?
– Problem pt. „czas” jest dosyć poważny. Przyznaje, że przez pracę zaniedbuję przede wszystkim przyjaciół, z których pewnie jakaś część jest już obrażona na mnie. A dla najbliższych czas zawsze musi być ale na pewno chciałbym mieć go więcej.
Wiele czasu spędzasz poza granicami kraju, dużo podróżujesz
– Są to wyjazdy głównie związane z pracą. Przynajmniej raz w roku staram się chociaż na tydzień gdzieś wyjechać i po prostu odpocząć.
Gdzie najchętniej wypoczywasz?
– Najczęściej i najchętniej na plaży, nad ciepłym morzem, najbliższe regiony morza śródziemnego. Lubię pływać. We wrześniu wybieram się aż na trzy tygodnie do Meksyku żeby zobaczyć coś nowego, coś dalszego.
Jesteś miłośnikiem zwierząt, sponsorowałeś nawet schronisko dla zwierząt
– Niestety okazało się, że to sponsorowanie nie służyło poprawie warunków zwierzakom, dlatego w tej chwili tego nie robię. Przy okazji różnych zbiórek zawsze jakimś datkiem służę i po prostu pomagam. Sam mam pieska, właściwie suczkę rasy pinczer, która ma na imię Kobra i jest moim wielkim przyjacielem.
Jesteś szczęśliwym człowiekiem?
– Oczywiście! Robię to co lubię, a to szalenie ważne!
Jesteś wierzący?
– Tak. Jestem tego samego wyznania, co większość Polaków tj. wyznania rzymsko-katolickiego.
Czego można Ci życzyć?
– Dobrej formy twórczej i żeby moja twórczość była ludziom potrzebna.
A Ty czego życzysz innym?
– Żeby zawsze na drodze swojego życia spotykali tylko ludzi uczciwych, dobrych, takich którym warto ufać.
z Jurkiem po koncercie andrzejkowym - Lublin 30 XI - 01 XII 1987 rok - na scenie Lady Pank i TSA :)Alan Sobkowicz & Jurek Suchocki kiedyś tam... ;)
Jurek Suchocki! Jak miło! Pozdrawiam!
Płyta „Tacy sami” Lady Pank mega! Pozdrawiam Pana Suchockiego!