Uroda, wdzięk i wielki talent – cudowna pod każdym względem Violetta z opery „La Traviata”
EDYTA PIASECKA – jest absolwentką Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie. Młoda, piękna i bardzo utalentowana – zadebiutowała już podczas studiów partią Królowej Nocy w „Czarodziejskim flecie” pod dyrekcją Kaia Bumanna. Laureatka wielu nagród m.in.: I miejsce na „Kursie Mistrzowskim dla Śpiewaków Operowych” w Krakowie prof. Ryszarda Karczykowskiego i Nagroda specjalna dla najlepszego głosu żeńskiego. Koncertowała w wielu krajach takich jak: Włochy, Niemcy, Belgia, Holandia, Dania, Kuwejt i USA…
📸 Jacek Wrzesiński
W lutym 2014 roku Teatr Muzyczny w Lublinie wystawił operę „La Traviata” obsadzając w głównych rolach Edytę Piasecką /Violetta Valery/ oraz Andrzeja Lamperta /Alfred Germond/. To było wydarzenie! Artyści podbili serca lubelskiej publiczności! Nie mogło być inaczej! Oboje piękni, młodzi i niezwykle utalentowani.
Ciągle jestem pod wrażeniem Pani występu w „La Traviacie” wystawionej przez Teatr Muzyczny w Lublinie. Niesamowity głos, a to co z nim Pani wyczynia, to po prostu mistrzostwo świata! To dar z góry czy spadek po kimś z rodziny?
– W mojej rodzinie moja babcia i mama miały piękne głosy. Babcia zapewne koloratura bardzo wysoki głos i jasna barwa, mama ciemny liryczny sopran. Mój dziadzio grał na różnych instrumentach, był samoukiem. Tak więc muzyka zawsze towarzyszyła mi w życiu.
Czy dzieciństwo to okres kiedy rozpoczął się Pani związek z muzyką klasyczną?
– Tak zajmuje się muzyką od 6 roku życia. W tym były kolejne stopnie kształcenia na instrumentach: skrzypce, fortepian i na krótko balet. I oczywiście ukochany śpiew – to była miłość od pierwszego wejrzenia – zobaczyłam, usłyszałam przedstawienie operowe Traviata i oniemiałam…..
Pierwsze znaczące sukcesy odnosiła Pani już na studiach w Akademii Muzycznej w Krakowie
– Tak, dostałam ogromną szansę już na 3 roku studiów. Wtedy właśnie zadebiutowałam na scenie Opery w Krakowie moją ukochaną partią Królowej Nocy. Rolę tę otrzymałam po przesłuchaniu u samego Maestro Tadeusza Strugały. To on zatwierdził występ młodej, niedoświadczonej studentki na profesjonalnej scenie 🙂 Jednak ja tak naprawdę za swój debiut uważam przesłuchanie u Pani Dyrektor Ewy Michnik w Akademii Muzycznej w Krakowie. To Pani Dyrektor jako pierwsza podała mi rękę, zaufała i usłyszała u mnie to magiczne „coś”… Pani Dyrektor jest wielkim znawcą wokalistyki i potrafi szybko wyłowić młode talenty. Jestem Jej za to ogromnie wdzięczna. Moim największym sukcesem jest to, że wiele lat temu usłyszała i zaangażowała mnie Pani Ewa Michnik i Opera Wrocławska.
Jest Pani laureatką wielu wspaniałych nagród. Która z nich jest dla Pani szczególnie znacząca?
– Myślę, że nagroda Hiolskiego za najlepszy debiut na scenie Opery Narodowej w Warszawie, w przedstawieniu „Podróż do Reims” Rossiniego pod batutą Wielkiego Maestro Zeddy!. I tu znowu pojawia się nazwisko Maestro Tadeusza Strugały, to On zdecydował o tej zaszczytnej nagrodzie i wyróżnieniu mojej osoby.
Pani talent poznaje nie tylko polska publiczność. Występy na „obcych” scenach, w wielu krajach na pewno przynoszą oprócz nowych doświadczeń, nowych kontaktów, także szczególne chwile, które na zawsze zapadają w pamięci…
– Pamiętam nie tyle miejsca i sceny, ale barwy głosów śpiewaków, ich role, wspaniałych Dyrygentów, z którymi wykonałam wzruszające przedstawiania, koncerty. Jest wiele takich chwil, które wzruszają mnie do dziś.
Zawód wybrany przez Panią wymaga wiele wyrzeczeń. Ciągle w drodze, ciągle na walizkach…
– Zawód jest piękny bardzo kocham śpiew, sama wybrałam swoją drogę. Nie jest łatwo pogodzić bycie dobrą, kochającą matką i bycie śpiewaczką. Ten zawód jest bardzo zaborczy. Wiem też, że każde doświadczenie nawet to przykre, chwile ciężkie, kształtują emocjonalność w śpiewie wokalisty. Czuję jak daną scenę wyrazić głosem, gestem… Coś w życiu przeszłam, nie jestem czystą kartką i to publiczność czuje . Zawsze gdy dostaje maile, sms-y, kwiaty, które mówią o tym, że mój przekaz trafia, ktoś się wzruszył, komuś pociekła łza, czuję radość, to dla mnie największa nagroda od wspaniałej publiczności. Mam taką zasadę, że jak biorę się za partię, która mi odpowiada, albo oratorium, pieśni, to daję z siebie wszystko. Z tym od zawsze walczy mój profesor, powtarza – nie daj całej siebie tylko 50% do 80%!
Trzeba mieć też dużo siły, wytrwałości by pogodzić życie zawodowe z osobistym. Pani robi wrażenie bardzo delikatnej i wrażliwej osoby
– Maestra Lazarska powiedziała mi kiedyś – ale ty dziewczyno masz charyzmę! Wrażliwość i delikatność to wielkie zalety, w końcu jestem śpiewaczką, a nie maszyną. Niestety coraz więcej słyszę maszyn bez uczucia, emocji, wrażliwości… Wydawanie blaszanych dźwięków, po co? Nie będę tego rozwijać.
Czy myślała Pani kiedykolwiek, by muzykę klasyczną zdradzić na konto bardziej masowej np. popowej?
– Pewnie tak gdyby był to ciekawy mix w dobrym smaku i towarzystwie. Wykonywałam kiedyś w takim mieszanym stylu i aranżu klasyczne arie Lauretty Pucciniego i Normy Belliniego. To było ciekawe doświadczenie.
Pani sposób na relaks, na odreagowanie stresu?
– Synek, psinka, ćwiczenia – to świetnie pomaga mojemu całemu ciału. Wokalista to jeden wielki instrument wszystko musi sprawnie działać 🙂
Najbliższe plany? Gdzie będzie można Panią podziwiać?
– Cyganeria, partia Mimi – debiut oraz powrót na scenę Opery Narodowej – partia Violetty w spektaklu Traviata w reż. Maestro Mariusza Trelińskiego.
Życiowe motto?
– Nigdy się nie poddawać i wierzyć w siebie.
Dziękuje za rozmowę 😊
📸 pochodzą z prywatnego archiwum Pani Edyty Piaseckiej
📸
Kilka pamiątkowych fotek z Lublina 🙂
Zapraszam na stronę Edyty Piaseckiej: http://www.piasecka.pl/
Odsyłam również na youtube.com, gdzie można znaleźć różne nagrania z występów artystki, choć przyznaję, że spotkanie na żywo to dopiero rozkosz dla oka i ucha 🙂
Kolejny świetny wywiad, który czyta się z ogromną przyjemnością 🙂