27 marca 2020 r. przypada 59. Międzynarodowy Dzień Teatru. Ze względu na panującą sytuację związaną z epidemią koronoawirusa nie odbędą się spektakle i uroczystości, podczas których wręczane są wyróżnienia, dyplomy, listy gratulacyjne i nagrody zasłużonym pracownikom Teatrów. Smutne…
🎭
Międzynarodowy Dzień Teatru ustanowiono na IX światowym kongresie Międzynarodowego Instytutu Teatralnego, w czerwcu 1961 r. w Helsinkach. Propozycja ustanowienia takiego święta padła z ust Arvi Kivimaa, prezydenta Fińskiego Instytutu ITI. 27 marca 1957 to dzień otwarcia Teatru Narodów – „Theatre of Nations” w Paryżu, i właśnie na tę okoliczność 27 marca obchodzimy święto ludzi teatru.
✒ 📘
W tym roku światowe orędzie z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru 27 marca 2020 napisał Shahid Nadeem – pakistański dramatopisarz, scenarzysta, reżyser, dziennikarz, działacz praw człowieka, dyrektor Teatru Ajoka w Lahaur.
Teatr jako świątynia
To dla mnie ogromny zaszczyt, że mogę napisać orędzie na Międzynarodowy Dzień Teatru 2020. Fakt, że pakistański teatr i sam Pakistan zostały docenione przez Międzynarodowy Instytut Teatralny (ITI), najbardziej wpływową i reprezentatywną organizację teatralną naszych czasów, napawa mnie nie tylko niesłychaną pokorą, lecz także budzi ekscytację. Mój zaszczyt jest zarazem hołdem, który składam Madiszy Gauhar[1], ikonie teatru i twórczyni Teatru Adźoka[2], mojej partnerce życiowej, która odeszła od nas dwa lata temu. Zespół Adźoka przebył długą, niełatwą drogę od Ulicy do Teatru. Jednak podobną drogę, jestem tego pewien, przebyło wiele innych grup teatralnych. Nigdy nie jest łatwo i przyjemnie. Droga zawsze wiedzie pod górę.
Pochodzę z kraju, który jest w przeważającej części muzułmański i doświadczył kilku dyktatur wojskowych, strasznej ofensywy religijnych ekstremistów i trzech wojen z naszym sąsiadem, Indiami. Z Indiami dzielimy tysiące lat dziedzictwa i historii. Wciąż żyjemy w strachu, obawiając się otwartej wojny z naszym bratem-bliźniakiem, która może przerodzić się w konflikt nuklearny, ponieważ oba państwa dysponują arsenałem jądrowym.
Czasem żartujemy: „Złe czasy to dobre czasy dla teatru”. Nie brakuje wyzwań, które należy podjąć, sprzeczności, które należy obnażyć, i stanów rzeczy, które należy zakwestionować. Moja grupa teatralna Adźoka i ja balansujemy na tej linie od ponad 36 lat. To bardzo trudna sztuka, która wymaga zachowania równowagi między rozrywką a edukacją, między poszukiwaniem, uczeniem się z przeszłości a przygotowaniem do przyszłości, między twórczą swobodą wypowiedzi a awanturniczymi konfrontacjami z władzą, między teatrem krytycznym a teatrem opłacalnym finansowo, między próbą dotarcia do mas a awangardowością. Można by rzec, że twórca teatralny musi być sztukmistrzem, magikiem.
W Pakistanie istnieje wyraźny podział na sacrum i profanum. W obszarze profanum nie można kwestionować religii, a w obszarze sacrum nie ma miejsca na otwartą debatę ani nowe idee. Konserwatywny establishment lokuje sztukę i kulturę poza granicami swoich „świętych gier”. W związku z tym artyści w obszarze sztuk performatywnych funkcjonują w warunkach, które przypominają bieg z przeszkodami. W pierwszej kolejności muszą dowieść, że są nie tylko dobrymi muzułmanami i uległymi obywatelami, ale też spróbować wykazać, że taniec, muzyka i teatr są w islamie „dozwolone”. Z tej przyczyny wielu pobożnych muzułmanów odczuwa niechęć do sztuk performatywnych, mimo iż elementy tańca, muzyki i teatru wpisane są w ich codzienność. Na początku naszej działalności natknęliśmy się na subkulturę, która dawała szansę połączenia na tej samej scenie sacrum i profanum.
Zespół Adźoka został powołany do życia przez grupę młodych artystów w okresie dyktatury wojskowej w latach osiemdziesiątych. Rzucili oni wyzwanie reżimowi, tworząc społecznie i politycznie odważny teatr kontestacji. Odkryli, że ich uczucia, gniew, udręka, zostały zdumiewająco trafnie wyrażone przez sufickiego[3] barda, który żył około 300 lat temu – wielkiego poetę Bullę Szaha[4]. Jego poezja dała im możliwość wykonywania politycznie eksplozywnych gestów, rzucenia wyzwania skorumpowanej władzy i fanatycznym przywódcom religijnym. Władze mogły nas ocenzurować lub wygnać, ale nie mogły postąpić w ten sposób z powszechnie szanowanym i popularnym poetą, jakim jest Bulla Szah. Odkryliśmy, że jego życie było równie dramatyczne i radykalne jak jego poezja, która sprowadziła na niego fatwy i wygnanie. Napisałem wówczas sztukę Bulla, opowiadającą o życiu i walce Bulli Szaha. Bulla, który jest otaczany w Azji Południowej powszechną miłością, należał do grupy pendżabskich poetów sufickich, którzy w swojej poezji i działaniach śmiało podważali autorytet cesarzy i duchownych-demagogów. Pisali w języku ludu o aspiracjach mas. W muzyce i tańcu znaleźli narzędzie umożliwiające nawiązanie bezpośredniej relacji człowieka z Bogiem, z pogardą pomijając wyzyskujących masy pośredników religijnych. Sprzeciwiali się podziałom ze względu na płeć i klasę, przyglądając się naszej planecie z podziwem jako manifestacji Wszechmogącego. Rada Artystyczna w Lahore odrzuciła przedłożony scenariusz, argumentując, że nie jest to sztuka, a jedynie biografia. Jednak po wystawieniu spektaklu w alternatywnym miejscu, w Instytucie Goethego, widzowie zrozumieli i docenili symbolikę życia i poezji ludowego poety. Mogli w pełni utożsamić się z jego życiem i epoką, a zarazem dostrzec podobieństwa do własnego życia i czasów współczesnych.
Tego dnia, w 2001 roku, narodził się nowy rodzaj teatru. W spektaklu połączyliśmy religijną muzykę qawwali[5], suficki taniec dhamal[6], inspirującą recytację poezji, a nawet medytacyjną recytację zikr[7]. Przybywszy do miasta, by wziąć udział w konferencji w Pendżabie, grupa sikhów[8] wpadła obejrzeć sztukę. Po spektaklu weszli oni na scenę, płacząc, obejmowali aktorów i całowali ich. Po raz pierwszy od podziału Indii w 1947 roku[9], w wyniku którego Pendżab został rozerwany na dwie części, sikhowie dzielili scenę z zamieszkującymi Pendżab muzułmanami. Sufici łączą ponad religijnymi i wspólnotowymi podziałami, więc Bulla Szah był im tak samo drogi jak muzułmanom.
Po owej pamiętnej premierze Bulla Szah wyruszył w swoją indyjską odyseję. Po prezentacjach w indyjskiej części Pendżabu, Bulla był prezentowany w całych Indiach nawet w okresach największych napięć między dwoma krajami i w miejscach, gdzie publiczność nie znała ani jednego słowa po pendżabsku – a mimo to trwała w zachwycie od początku do końca przedstawienia. Podczas gdy drzwi do politycznego dialogu i dyplomatycznego porozumienia zatrzaskiwały się jedne po drugich, drzwi sal teatralnych i serca indyjskiej publiczności pozostawały szeroko otwarte. W 2004 roku, podczas tournée Adźoki w indyjskim Pendżabie, po bardzo ciepło przyjętym spektaklu granym przed kilkoma tysiącami wiejskich widzów, do aktora, wcielającego się w rolę wielkiego sufiego, podszedł staruszek, któremu towarzyszył młody chłopak. „Mój wnuk jest bardzo chory, czy mógłbyś go pobłogosławić?”. Zaskoczony tą prośbą, aktor odpowiedział: „Babadźi[10], nie jestem Bullą Szahem, jestem tylko aktorem grającym rolę Bulli”. Staruszek zaczął szlochać i rzekł: „Proszę, pobłogosław mojego wnuka, wiem, że jeśli to zrobisz, on wyzdrowieje”. Zasugerowaliśmy aktora, żeby spełnił życzenie staruszka. Bulla pobłogosławił młodego chłopca. Staruszek był zadowolony. Zanim odszedł, wypowiedział te oto słowa: „Synu, nie jesteś aktorem, jesteś ponownym wcieleniem Bulli Szaha, jego awatarem”[11]. Nagle objawiła nam się zupełnie nowa koncepcja aktorstwa i teatru, w której aktor staje się wcieleniem portretowanej przez siebie postaci.
Przez 18 lat występów gościnnych dostrzegliśmy podobne reakcje najwyraźniej prostodusznych widzów, dla których spektakl był nie tylko rozrywką czy intelektualnie stymulującym doświadczeniem, lecz także duchowym spotkaniem. Aktor grający rolę sufickiego mistrza tak głęboko wcielił się w postać, że sam stał się sufickim poetą i opublikował dwa zbiory wierszy. Inni aktorzy przyznali, że gdy spektakl się rozpoczyna, mają wrażenie, że duch Bulli Szaha jest wśród nich, a scena wydaje się przechodzić w wyższy wymiar. Pisząc o przedstawieniu, pewien indyjski uczony sięgnął po tytuł: Kiedy teatr staje się świątynią.
Jestem osobą świecką i moje zainteresowanie sufizmem ma głównie wymiar kulturowy. Bardziej interesują mnie performatywne i artystyczne aspekty twórczości i biografii sufickich poetów z Pendżabu, ale moi widzowie mogą nie być bigotami ani ekstremistami, mogą żywić szczere religijne przekonania. Sięgając po historie podobne do biografii Bulli Szaha, a obfitują w nie wszystkie kultury, przerzucamy most między nami, twórcami teatru, a niewykształconą, lecz entuzjastyczną publicznością. Możemy razem odkrywać duchowe wymiary teatru i budować mosty między przeszłością a teraźniejszością, które wiodą ku przyszłości będącej przeznaczeniem wszystkich społeczności, wierzących i niewierzących, aktorów, starców i ich wnuków.
Powodem, dla którego dzielę się historią Bulli Szaha i naszych poszukiwań w obszarze pewnego typu teatru sufickiego, jest to, że podczas występów na scenie dajemy się czasem ponieść naszej filozofii teatru, naszej roli zwiastuna zmian społecznych, i pozostawiamy w tyle znaczną część mas. Koncentrując się na wyzwaniach współczesności, pozbawiamy się szansy przeżycia głęboko poruszającego duchowego doświadczenia, które może dostarczyć teatr. W dzisiejszym świecie nasilającej się bigoterii, nienawiści i przemocy narody zdają się zwracać przeciw narodom, wierni walczą z wiernymi, a wspólnoty zioną nienawiścią do wspólnot… A tymczasem dzieci umierają z niedożywienia, matki odchodzą z tego świata podczas porodu z braku odpowiedniej opieki medycznej, a ideologie nienawiści mają się znakomicie. Nasza planeta zmierza do kulminacyjnego punktu katastrofy klimatycznej – słychać już tętent kopyt koni Czterech Jeźdźców Apokalipsy[12]. Musimy uzupełnić naszą duchową siłę; musimy zwalczać apatię, bezwład, pesymizm, chciwość i brak poszanowania dla świata, w którym żyjemy, dla planety, która jest naszym domem. Teatr ma do spełnienia rolę, szlachetną rolę mobilizowania ludzkości, aby przestała osuwać się w otchłań. Teatr ma zdolność wyniesienia sceny, przestrzeni, w której odbywa się spektakl, w sferę świętości.
W Azji Południowej artyści przed wejściem na scenę dotykają podłogi scenicznej z czcią, zgodnie z dawną tradycją pochodzącą z czasów, gdy kultura i duchowość były ze sobą ściśle splecione. Czas odzyskać tę symbiotyczną więź między artystą a widzem, między przeszłością a przyszłością. Twórczość teatralna może być uświeconym aktem, a aktorzy mogą stać się awatarami postaci, w które się wcielają. Teatr przenosi sztukę aktorską w wyższy, duchowy wymiar. Teatr ma potencjał, by stać się świątynią, a świątynia ‒ przestrzenią przedstawienia.
Źródło: https://teatrdlawszystkich.eu/oredzie-szahida-nadima-teatr-jako-swiatynia-z-mdt/
✒ 📘
Orędzie do polskiego środowiska teatralnego napisała Weronika Szczawińska – polska reżyser, dramaturg oraz kulturoznawca, doktor nauk o sztuce
Mamy tylko jeden obowiązek – solidarności. Ze wszystkimi pracownikami i pracownicami wszystkich struktur teatralnych w Polsce.
Nie chcę dziś mówić o teatrze jako sztuce.
Teatr w Polsce jest wciąż artystycznie wspaniały i wciąż różnorodny, i chyba teraz nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat. Widzowie wciąż obdarzają nas uwagą i współtworzą sztukę swoją obecnością – nawet teraz, kiedy teatry są zamknięte, jesteśmy jakoś razem w tym braku.
Nie martwię się, zwłaszcza teraz, o przyszłość teatru jako sztuki. Kiedy będziemy mogli wrócić do naszych miejsc pracy, kiedy wrócimy tam jako publiczność, i z publicznością, będziemy wiedzieli, co robić. Będziemy wiedzieli, czy po pandemii trzeba mówić o pandemii, czy o czymś zupełnie innym. Na pewno znowu się o to pokłócimy – i dobrze. Nie ma sensu o tym debatować teraz. Swoje przyszłe obowiązki rozpoznamy, kiedy przyjdzie na to czas.
Sądzę, że do tego czasu nasze obowiązki są zupełnie inne.
Lubimy powtarzać, że teatr jest sztuką wspólnotową.
Nie martwię się więc o przyszłość teatru jako sztuki – ale o tworzących go ludzi.
Mamy tylko jeden obowiązek – solidarności. Ze wszystkimi pracownikami i pracownicami wszystkich struktur teatralnych w Polsce. Wszystkimi, bez względu na to, czy pracują na etacie, umowie o dzieło, zleceniu, czy w firmie zewnętrznej. W zespołach artystycznych, administracyjnych, technicznych. A także z ludźmi poza zespołami, którzy piszą, edukują, kuratorują, animują.
chyba każdy i każda z nas powinna sobie odpowiedzieć na to pytanie: co dla mnie w tym momencie ta solidarność oznacza? Co mogę zrobić, co jest w realnym zasięgu – moim, mojej wspólnoty twórczej, współtworzonej lub zarządzanej przeze mnie instytucji?
Dochowajmy zobowiązań.
I zróbmy więcej. To nie czas na minimum przyzwoitości, tylko na maksimum troski.
Dbajmy o kontynuację poczynionych już planów – jeśli od tego zależeć ma dobrostan ludzi.
Pomyślmy o materialnym zabezpieczeniu osób, które są od nas zawodowo zależne.
Wywierajmy presję w sprawie ubezpieczeń zdrowotnych wolnych strzelców.
Zwracajmy uwagę na osoby w szczególnie trudnej sytuacji – freelancerów, debiutantów, ludzi tworzących teatry poza głównym nurtem.
Budujmy sieci współpracy.
Przyjmijmy do wiadomości, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musimy się dzielić: scenami, pieniędzmi, uwagą widowni.
Tak, jesteśmy potrzebni, tak, jesteśmy twórczy, naprawdę nie musimy tego nieustannie udowadniać gorączkową nadprodukcją. Zaopiekujmy się sobą.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru życzę nam wiele radości z solidarnych gestów.
Źródło: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/288460.html
🍀🍀🍀🍀🍀🍀🍀
Dołączam sie do życzen💞Nie tracmy Ducha mimo wszystko i na przekór wszystkiemu😊Do zobaczenia na scenach☀️
Ewa!!!Dla Ciebie również wszystkiego dobrego!!!🎶🤗
Całym sercem z Wami… ❤️, życzę szybkiego powrotu do normalności 😘☺️
❤️❤️❤️