JOKER w reżyserii Todda Philipsa to dwie godziny fantastycznego kina. Nie jest to film łatwy w odbiorze, ale od Joaquina Phoenixa wcielającego się w postać głównego bohatera nie sposób ani na chwilę oderwać wzroku…
Arthura Flecka poznajemy jako zmęczonego życiem mężczyznę, który pracuje dorywczo jako klaun, opiekuje się swoją schorowaną matką, a do kompletu zmaga się z chorobą – paragelią – wywołującą nagłe, niekontrolowane ataki śmiechu.
Śmiech tytułowego Jokera słyszałam jeszcze długo po obejrzeniu filmu… 🗣👂
Życie w brudnym mieście, w którym trwają protesty spowodowane kryzysem, fałszywi ludzie wokoło, zupełny brak zrozumienia i wyśmiewanie, prowadzą głównego bohatera do działań i zachowań, które normalnie powinny wzbudzić w widzu odrazę, ale tak się nie dzieje… On sam dzięki temu, co zrobił jakby nabiera pewności siebie, bo wreszcie czuje się zauważony!
Arthur od dawna pokłada nadzieję na odmianę swojego losu w marzeniu o zostaniu komikiem. Mężczyzna namiętnie ogląda telewizyjny program rozrywkowy Murraya Franklina /Robert De Niro/, którego podziwia od lat. Udaje mu się dostać do programu, gdzie na oczach widzów w studio i przed telewizorami zabija swojego idola, wyjawia kim naprawdę jest – poszukiwanym za zabójstwo trzech osób w metrze – Jokerem.
Joaquin Phoenix zagrał znakomicie, pokazał mistrzostwo gry aktorskiej w każdym calu. Do roli Jokera przygotowywał się długo i z pełnym poświęceniem. Jego bohater wzbudza współczucie i politowanie, nawet wtedy gdy z zimną krwią zabija. Na moment nie można oderwać wzroku od Arthura. Zasłużył na swojego Oscara ❗️ 👏
Film, choć niełatwy w odbiorze, mnie zachwycił i z pewnością będę chciała go obejrzeć jeszcze raz. Oczywiście polecam ❗️ 👏😍
📸 z internetu
Mocny film, świetne aktorstwo i zasłużony Oskar!