Wokalista, śpiewak operowy, kompozytor, autor tekstów…
📸 Sesja Muzykoplastyka
Czy to prawda, że urodziłeś się z mikrofonem w rączkach?
– Musiałbym zaczerpnąć dokładnej informacji u źródła : ) Jednak z tego, co pamiętam, po wyjściu z mojego pierwszego mieszkanka, szczęśliwy, dość głośno podśpiewywałem, ale mikrofonu sobie nie przypominam : )
Pochodzisz z Chorzowa i właśnie tam zaczęła się twoja przygoda z muzyką…
– Ja, jo jes Hanys, urodziłech sie w Chorzowie, godom po ślónsku i tukej zaczołech śpiywać. Wpiyrw w doma razym z Familjom, potyn w szkolnym zespole Trele-Morele kaj jo był ino jedyn synek i same dziołszki. Kedy miołech 10 lot zaczołech uczyć sie grać na cyji.
Słyszałam, że cała twoja rodzina jest uzdolniona muzycznie, podobno twoja Mama ma piękny głos, jednak Ty pierwszy odważyłeś się pokazać ten talent światu…
– Śpiew rodziców słyszałem najczęściej w kościele podczas Eucharystii. Sami nie mieli możliwości rozwijania swoich talentów, ale dzięki Ich staraniom ja mogłem rozpocząć edukację w zakresie muzyki, za co jestem Im bardzo, bardzo wdzięczny. Dziś, gdy spotykamy się w Święta Bożego Narodzenia czy podczas uroczystości rodzinnych wszyscy chętnie śpiewamy, bracia, żony, dzieci, wujkowie, ciocie. Bardzo lubię tę tradycję.
Wiem też, że miałeś zadatki na świetnego piłkarza? Na szczęście muzyka wzięła górę nad sportem!
– Grałem w piłkę w każdej wolnej chwili. Boisko szkolne znajduje się na przeciw kamienicy w której mieszkaliśmy. Był taki czas w moim życiu, kiedy gra w piłkę była najważniejsza. Trochę trenowałem w Ruchu Chorzów. Uwielbiam grać, choć teraz zdarza się to wyjątkowo rzadko. Na oglądanie meczów nie mam czasu, a w dodatku nie mamy telewizora.
Posiadasz wykształcenie muzyczne, skończyłeś wydział wokalno-aktorski Akademii Muzycznej w Krakowie, mimo to wciąż się doskonalisz pod okiem profesor Heleny Łazarskiej…
– Operą zajmuję się od niedawna, nawet gdyby tak nie było, czuję potrzebę dalszego kształcenia. Jestem bardzo szczęśliwy, że Pani Profesor zgodziła się mnie uczyć 🙂 Jest znakomitym pedagogiem.
Wciąż ćwiczysz i doskonalisz głos, czy w trosce o struny głosowe stosujesz jakąś specjalną dietę?
– Nie, nie stosuję, a powinienem? : )
Grasz na jakimś instrumencie?
– Stół kuchenny, kolana, kierownica, właściwie wszystko na czym można wystukiwać rytm, to właśnie na tych „instrumentach” gram (-y) najczęściej : ) Rzadziej na pianinie, głównie w trakcie rozczytywania nowej partii operowej, a zupełnie okazjonalnie (szczególnie w okresie świąt Bożego Narodzenia) na akordeonie.
Jakiej muzyki słuchałeś jako nastolatek, kto był twoim idolem?
– Nie była to muzyka klasyczna. Z inicjatywy najstarszego brata Adama, ja i brat Tomek chcąc nie chcąc słuchaliśmy utworów zespołu Universe, i tak zapoznałem się z twórczością Mirka Breguły i Heńka Czicha. Myślę, że Mirek był dla mnie kimś w rodzaju idola. Mocno przeżywałem fakt, że mieszkał w Chorzowie, niedaleko nas. Kiedyś nawet miałem okazję spotkać Go na weselu kuzyna, gdzie wykonał na żywo „Wołanie o ciszę”. To było wyjątkowe przeżycie.
Zaczęło się od muzyki popowej, wygrana w Szansie na sukces, potem zespół PIN…
– Dokładnie tak. Szansa na sukces była spełnieniem marzenia z młodości. PIN wyleczył mnie z kompleksów, dając mi poczucie wolności twórczej.
Trochę błądziłeś zanim obrałeś obecny kierunek. Kto pomógł Ci w tym wyborze?
– Nie nazwałbym tego błądzeniem, a raczej poszukiwaniem, potrzebą serca, naturalnym rozwojem sytuacji. Niewątpliwie spotkanie z Panią Profesor Heleną Łazarską w 2011 roku wywarło największy wpływ na podjęcie przeze mnie takiej decyzji. Nie mogę jednak zapomnieć o Tych (nie zdołam wymienić tutaj wszystkich), którzy pomagali mi wcześniej, to Pani Gabriela Rajewska, Pani Halina Skubis, Pani Renata Danel, Pan Janusz Borowicz, Pani Jolanta Szmigielska.
Już w 2008 roku Sarah Brightman podsumowała pracę z Tobą słowami: ”To zdecydowanie głos na światowym poziomie i jestem bardzo zadowolona z rezultatu nagrania”. Te słowa na pewno dodały Ci skrzydeł?
– Poczułem się wyróżniony.
Oprócz wspomnianej wygranej w programie „Szansa na sukces” masz na koncie wiele cennych nagród…
– Tak, moją największą wygraną jest Rodzina 🙂
Rok 2013 był bogaty w sukcesy: II nagroda na CV Konkursie Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu /pierwszej jak wiemy nie przyznano/;w Preistragerkonzert w ramach SalzburgenFestspiele jako jedyny Polak znalazłeś się w 10 najlepszych z najlepszych tj. z 1166 uczestników Sommerakademie Mozarteum w Salzburgu; wreszcie – solista Opery Krakowskiej…
– Cieszę się, że tak wiele przełomowych wydarzeń miało miejsce w ubiegłym roku. To był naprawdę pracowity i przełomowy okres. Poza tym mam sentyment do trzynastki.
W lutym przyjąłeś zaproszenie dyrektora Krzysztofa Kutarskiego i wcieliłeś się w postać zakochanego poety Alfreda w operze „La Traviata” wystawionej przez Teatr Muzyczny w Lublinie. To nie było pierwsze twoje spotkanie z Alfredem i nie ostatnie…
– Tak. Było bardzo miło. Dziękuję raz jeszcze za to zaproszenie. Była to druga po Bytomiu inscenizacja w której miałem przyjemność zaśpiewać. W kwietniu b. r. wezmę udział w nowej produkcji w operze w Montpellier.
Lubisz Alfreda?
– Znam się z Alfredem zaledwie od 4 lat. Lubię śpiewać tę partię.
Z lubelskimi artystami spotkałeś się na próbie, dzień przed występem. Miałeś jakieś obawy związane z tym występem, oczekiwania?
– Oczywiście, miałem. Jako człowiek doangażowany do dwóch przedstawień obawiałem się reakcji zespołu na kogoś „nowego”, ale atmosfera była świetna. Czułem się swobodnie, to zasługa ludzi pracujących w teatrze.
/06.02.2014 r. – po próbie „La Traviaty” – ja, Andrzej Lampert i Edyta Piasecka :)/
Znakomicie zagraliście z Edytą Piasecką. To niesamowite, że to był Wasz pierwszy raz! Na scenie czuć było „chemię” miedzy Wami. Udowodniłeś, że jesteś znakomitym śpiewakiem, ale także bardzo dobrym aktorem. Niekończące się brawa publiczności i wspaniałe recenzje po spektaklu są na to dowodem…
– Bardzo dziękuje. Miło usłyszeć, że starania nie poszły na marne i pozostawiły dobre wrażenie 🙂 Powodzenie to zasługa wszystkich solistów, ekipy technicznej, chóru, orkiestry z maestro Andrzejem Knapem na czele.
Wśród publiczności dużo było młodych ludzi, co bardzo cieszy. Jak myślisz byli też fani grupy PIN?
– Po spektaklu miałem okazję spotkać się z kilkoma osobami, które miały ze sobą płyty PINu. Zresztą nie pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja. Cieszę się, że młodzi ludzie „czegoś” poszukują w operze.
Jak wspominasz prace z zespołem i czy jeszcze kiedyś wrócisz do muzyki pop?
– Świetna relacja i dojrzała przyjaźń. W PIN’ie nauczyłem się, że drugi człowiek to najcenniejszy dar, jaki otrzymujemy. Powrót? Temat otwarty 😉 Teraz zajmuję się tylko operą.
Echa lubelskiej „La Traviaty” słychać do dzisiaj. Aż się boje pomyśleć co będzie po zagraniu Alfreda w „La Traviacie” w Operze Narodowej w Montpellier we Francji…
– : ) Wierzę, że szczęśliwie wrócimy z Rodziną do domu i zajmę się kolejnym projektem. Serdecznie zapraszam na spektakl, może akurat któryś z czytelników Panoramy planuje w czerwcu odwiedzić tamte strony : )
Czy popularność jest dla Ciebie uciążliwa?
– Nie, nie jest. Najbardziej odczuwalna była w okresie dość częstego pojawiania się w tv.
Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała o naszego wspólnego przyjaciela ŚP Mirka Bregułe… Wasz występ, ostatni koncert Mirka, podczas którego zaśpiewaliście utwór „Niby bracia” oglądałam setki razy ze łzami w oczach…
– Ja także słuchałem wspomnianego fragmentu wiele razy. Nasz koncert odbył się w ramach festiwalu chrześcijańskiego do którego mogliśmy zaprosić swoich gości. Mirek był tzw. niespodzianką. Wiele poświęcił – by z nami wystąpić zwalniał się ze szpitala (na próby i koncert), w którym wtenczas przebywał oczekując na operację. Po wyjściu na scenę otrzymał wielkie owacje. Nikt z nas nie wyczuł, że będą to Jego ostatnie dźwięki wyśpiewane na scenie.
/Andrzej Lampert & Mirosław Breguła, zdjęcie z internetu/
Wierzysz w to, że tam gdzie teraz jest ma się wreszcie dobrze? Odnalazł spokój?
– Wierzę w „tam” jak to nazwałaś. Wierzę, że każdy ma szansę odnaleźć ukojenie, wolność w Miłości. Wierzę, że „tam” jest.
Czy jesteś szczęśliwym człowiekiem?
– Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Mam trzy dziewczyny 🙂 wspaniałą żonę i nasze dwie córki. To fundament na którym buduję.
Jakie ma marzenia Andrzej Lampert? Czego można Ci życzyć?
– By być dobrym człowiekiem. A czego życzyć? Wytrwałości w powołaniu.
Jesteś dobrym człowiekiem i znakomitym artystą, tego akurat jestem pewna! Życzę wytrwałości w powołaniu i samego dobrego. Dziękuje za rozmowę 🙂
/08.02.2014 r. – „La Traviata” – Lampertów Dwóch – Andrzej i Tomasz/
Moja rozmowa z Andrzejem Lampertem – wyjątkowym człowiekiem i bardzo zdolnym artystą w kwietniowej Panoramie Lubelskiej:
Ewcia, cudowny wywiad. Ciarki miałam dosłownie wszędzie czytając go teraz…Czekam na kolejne takie wywiady 🙂
A co do komentarza mojej przedmówczyni, to Andrzej faktycznie jest człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru, ale i z dystansem do samego siebie. Tak samo zresztą jak Jego Idol, którym był (jest) Mirek Breguła.
Znakomity Artysta! Uwielbiam! 🙂