29 czerwca w Multikinie w cyklu „Kino na obcasach” zaprezentowano Paniom najnowszą francuską komedię z Marion Cotillard i Guillaume Canetem w rolach głównych – „Facet do wymiany”. Po tym, co zobaczyłam nie jestem pewna czy film powinien zaliczać się do gatunku komedia…
„Facet do wymiany” traktuje o mijającym czasie, przemijaniu, starzeniu się, z czym nie każdy potrafi się pogodzić, na pewno nie Guillaume – główny bohater. Znany aktor, mający na swoim koncie liczne nagrody, od młodszej koleżanki z planu Camille Rowe dowiaduje się, że lata świetności ma już za sobą. Guillaume, który ma 43 lata, nie chce przyjąć do wiadomości, że nie może równać się z młodszymi kolegami, bo nie jest już ciachem, z którym młode dziewczyny chciałyby się zabawić, jest „tatuśkiem”, facetem ustatkowanym, mającym poukładane życie i nie ma w nim rock’n rolla. Bohater za wszelką cenę postanawia udowodnić koleżance, że nie ma racji…
Canet i Cotillard grają małżeństwo, które mogłoby być wzorem do naśladowania. Tu dodam, że grają samych siebie, podobnie jak cała obsada filmu, co jest zabiegiem dość interesującym. Zgadzają się imiona i nazwiska bohaterów, ich profesje w życiu codziennym. Sympatyczna para nagle zaczyna się od siebie oddalać z powodu obsesji Guillaume, który chce pokazać całemu światu, że wciąż jest szalonym rock’nrollowym facetem, który może przenosić góry, może wcielić się w filmie nawet w dwudziestolatka.
Guillaume zaczyna szaleć, wkłada ciasne spodnie z łańcuchami, ramoneskę, przyciemnia włosy, a nocne eskapady po klubach psują jego dotychczasowy wizerunek. Na tym etapie szaleństw Guillaume pojawia się w filmie Johnny Hallyday – francuski rockman, równie zwariowany, utwierdzający go w przekonaniu, że rock”n roll nigdy nie umiera.
Guillaume decyduje się nawet na zabiegi upiększające, a jego ostrzyknięta botoksem, napuchnięta twarz wręcz przeraża. Staje się pośmiewiskiem i wcale tego nie dostrzega. Aby realizować swoje cele rozstaje się z żoną. Idzie na siłownie, pakuje, szprycuje się koksem dla lepszego efektu…
Przykro się patrzy na to wszystko. Nie bawi mnie bohater czerwonych dywanów staczający się do roli napakowanego monstrum lądującego ostatecznie w głupkowatym filmie o krokodylach… Ale to jego wybór, nie wszyscy musimy się z tym godzić, ale potępiać też nie mamy prawa. Każdy ma swoje życie do wykorzystania najlepiej jak potrafi i wedle swoich zapatrywań. Mamy do wyboru starzeć się z godnością lub nie, ale to my o tym decydujemy i taki przekaz niesie ten film. Końcówka filmu, w której Marion z synem przyjeżdżają na plan serialu Guillaume też daje do myślenia – najważniejsze są miłość, szacunek i zrozumienie dla wyborów naszych najbliższych.
/zdjęcia z internetu/
🎥🎞
„Kino na obcasach” to cykl spotkań w Multikinie, tylko dla Pań, to konkursy w których można wygrać fajne rzeczy. Tym razem fundatorami nagród były firmy m.in.: Poradnia Dobry Dietetyk mgr Ewy Czekirdy oraz firma Kinder Bueno.
Faktycznie, film warto obejrzeć – natomiast nie jest to komedia, raczej krzywe zwierciadło przemijania czasu, kryzysu wieku średniego, braku akceptacji siebie z powodu upływającego czasu a co z tym jest związane własnego wyglądu – niestety wygląd jest w tym przypadku na pierwszym miejscu. I myślę sobie, że chyba o to w tym filmie chodzi – aby nauczyć się akceptacji siebie i czasu tiu i teraz – tak jak śpiewa o tym (przecudowna piosenka) Kaya:
Jedyne co prawdziwe to jest tu i teraz
Jest pięknie nie narzekaj
Po co ? /4x
Doceniaj to co masz
Zapomnij czego nie masz
I nie martw się na zapas
Po co? /4x
Po co?
Gdy się obudzi w tobie lęk
Że jutro będzie bardzo źle
Bo wszyscy wkoło straszą cię
Ty machnij ręką nie daj się
Bo po co?
A przecież jutra nie ma dziś
To fajnie jeśli zechce przyjść
Wciąż jutro w twoich rękach jest
Zrób coś dobrego, ocknij się
Jest po co!
Tak to jest właśnie to ….
dobrej nocki – TU I TERAZ 🙂
już sam tytuł mi się podoba! 😃
Nie do końca wiem czy film mnie bawił czy zasmucił, chyba bardziej to drugie. Zgadzam sie z tym, go napisałaś.