Książkę Williama Paula Younga przeczytałam jakiś czas temu i przyznam, że zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. „Chata” jest światowym bestsellerem, przetłumaczona została na 41 języków – w tym polski. Wiadomość, że na jej podstawie nakręcono film sprawiła, że moja ciekawość sięgnęła zenitu…
Wczoraj z przyjaciółką Dorotą, która również była zachwycona lekturą książki, wybrałyśmy się do Multikina, by zaspokoić naszą ciekawość. To była bardzo dobra decyzja, by piątkowy wieczór spędzić z bohaterami „Chaty”, razem z nimi uczestniczyć w niezwykłym spotkaniu człowieka z Bogiem, do którego doszło w leśnej chacie.
Głównego bohatera – Mackenzie /w tej roli niesamowity Sam Worthington/, poznajemy jako szczęśliwego męża /żona Nan – Radha Mitchell/ i ojca trójki wspaniałych dzieci /córki: Kate – Megan Charpentier i Missy – Amélie Eve oraz syn Josh – Gage Munroe/. Rodzina wiedzie spokojne życie do czasu wypadu nad jezioro, gdzie dochodzi do tragedii. Mackenzie nie może pogodzić się z utratą ukochanej córeczki Missy, która została porwana i zabita przez seryjnego mordercę. Ciała dziewczynki nie odnaleziono, ale ślady okrutnej zbrodni były w opuszczonej leśnej chacie. Po paru latach wciąż pogrążony w wielkim smutku Mackenzie dostaje list od samego Boga, z zaproszeniem do tej właśnie chaty. Co to miało być – głupi żart, a może wiadomość od mordercy ukochanego dziecka? W tajemnicy przed rodziną Mackenzie jedzie do chaty. Spotkanie z Bogiem – Tatuśkiem /w tej roli Octavia Spencer, którą na krótko zmienia Graham Greene/, z Jezusem – robotnikiem /Avraham Aviv Alush/, i Azjatką Sarayu – Duchem Świętym /Sumire Matsubara/, jak również wydarzenia podczas całego weekendu odmieniają jego życie…
„Chata” to opowieść o wielkiej stracie ukochanego dziecka, miłości Boga do człowieka i przebaczaniu, które przynosi ukojenie, spokój i zmienia nasze patrzenie na życie. To opowieść, która pokazuje, że Bóg nie opuszcza nas w potrzebie, przychodzi do nas w chwilach smutku i zwątpienia.
Dodatkowym atutem, wzmacniającym przekaz tekstu, była sceneria – przepiękny górski krajobraz i malowniczy ogród.
„Chata” w reżyserii Stuarta Hazeldine to pełna cierpienia ale i zaskoczenia historia, która wyciska łzy z oczu i daje do myślenia. Chyba wszyscy na sali mieli wilgotne oczy, a my z Dorotą znane płaczki, po seansie nie nadawałyśmy się już do niczego. Spłakane, zasmarkane rozjechałyśmy się do domów, a z zaplanowanych zakupów nici… Nie żałujemy i rzecz jasna obie polecamy! Ten film po prostu trzeba zobaczyć!
Przez Boga nie jesteśmy zostawieni za to przez ludzi i owszem a co mówi Jezus pomogłeś biednemu to jak byś mi pomógł.
Film pojawił się u nas w przedświątecznym czasie i naprawdę daje do myślenia. Warto przystanąć, zastanowić się nad sobą, nad naszym życiem i relacjami z innymi 😊
Super film – książka oczywiście jest lepsza, głębsza i pełniejsza, ale film zrealizowano też cudownie, nie obyło się bez wzruszeń – kilka łez – no może troszkę więcej – ale naprawdę warto zobaczyć, przeczytać – i zastanowić się nad wieloma aspektami. Dziękuję Ewa – było łzawo ale przecudownie – polecam 🙂